(na błędach uczymy się cierpieć)
Zwykliśmy wilgotnieć obecnością słowika
czyż nie wymaga tego uprzejmość kanibala?
Wchłaniamy się więc puki zgaśnie szum
jednego źdźbła miliardów traw.
Wspomnę, że spełnienie topnieje z kilku stron
raz,
narzędziami Hadesu ścinamy kłosy
trzy,
wybuchamy namiętnością pierwszych liści
pięć,
wymagamy wskrzeszenia Orfeusza
by filarami wiatru oddawał nam cześć.
zero,
od skrzeku zwinnych panter
szelestu mysich futer
przepychu pawiej niewiedzy
molestuje nas wybór szarości form.
Winniśmy światu empatię słońca!
Yasmin...
Wonderful capture!
OdpowiedzUsuńCool find!