Z grubsza-wiersze...(oraz wzmianka o nowym sprzęcie)Witam wszystkich po długiej nieobecności. Zaniedbałem bloga a teraz nadszedł czas by go odświeżyć :) Dzisiaj dla odmiany proponuje zagłębić się w lekturze kilku wierszy :)
Sens
Siedząc, w pustce serce zaklęte
Spoglądam jej w oczy, ufne
Dziękuję, że jest przy mnie
jej nie, cichutko w sobie
zaciskam dłoń, uff, nie widziała
W chwili ostatniej, głowę podnoszę
w powietrzu jej włosy, ulotne
strużki światła, miękkim zapachem rozlane
kuszą szczerością, odbiciem muzy, realnej
dla mnie niedostępnej, za mocno kochanej
To kocham najbardziej, duszy podziwianie
przyjaźni słodkie, jawne szczerości oddanie
zaufanie, z mojej strony, pomaganie
jasności i ciemności, strony nieznane
wzajemne błędów wytykanie, nieme miłowanie
Cóż mam zrobić, skoro kocham
jedno wiem, nie przerwę szeptu
jedno wiedz, głośniej nie krzyknę
nie skrzywdzę, szeptem nie zranię
tak to zostawię, pozostaje, czekanie
Straszne takie kochanie, niekochanie
dla niej niewidzialną ciszą tkana
z wrzeciona przyjaźń, serce kojąca
ciepło oddaje, życiu sens wskazuje
niedosyt jednak istnieje, jam człowiek
Gdybym wiedział, że mnie pokocha
nie czekałbym ni chwili otchłani
nie ja w jej sercu, zamieszkałem
dlatego przyjaźń tylko zastanę
z każdego jej uśmiechu, życie
Z każdego jej szczęścia moje radowanie...
Cierpienie
Wibracjami powietrza, opętany
marzeniami, gdzieś w głowie
zauroczony, zakochany
Ciekawe marzenia, jak dla mnie?
Słodyczą myśli, spętany
szukam, ja oset przeklęty
uciekać, nie chcę, po co
Duszę wypalam, siebie skazuję!
Po prostu brzydki jestem, może nie
a jeśli, o to nie dbam, żyje
tu pytanie celu dosięga swego
dla kogo, jeśli już to mam żyć?
Siebie samego, nie ma mnie, takiego
dawca wołają, biorą nie oddają
taki los sam zgotowałem, dobrze
gdzie jednak miejsce swoje, znajdę?
Omylność
Stwórca, gdyby był, dumny?
oto dzieło stworzenia wszelkiego
jaskinia, światło odbite, przeszłe
widzę tylko obrazy zatrzymane
Wyżej spojrzeć, nie dane?
szyję wykręca kajdan w skale
myśli w worku, ziemi złożone
widzę tylko obrazy zatrzymane
Co jest na górze, jest?
szepty w głowie wirują szalenie
przyszłość, nie, było wszystko
widzę tylko obrazy zatrzymane
Na skale jest, wygodnie?
wiem, nie, nic nie wiem
straszne, że mógłbym, cokolwiek
zasypiam i nie myślę już nic
W głąb czarnej, dziury?
jasne oczy ciągle wpatrzone
śmieją się, nie, wołają
jam artysta o klanie.
Oset
Nie wszystkim miłość pisana jest
Jestem jednym z nich , szczęściarzy
i schnę, bo we mnie nie ma jej
wyciskam i rozdaję na rogu ulicy
Nie wszystkim miłość pisana jest
ja tylko marzę a cierpię a śpię
Zadowolone jest jednak, me ja
pociesza, krwawi z braku, fakt
Nie wszystkim miłość pisana jest
chociaż pragnę tak bardzo i ja
jak oset, w słońcu puch oddaję
kochanie, nie krzywdź mnie, parzę
Tak, wszystkim miłość pisana jest
burza i deszcz piękne też są
w deszczu na nagiej ziemi przytuleni
wiatrem szepczemy, Domina, Domine...
Nigdy więcej
Już nigdy więcej, nie spojrzę
Nie powiem ani słowa
W cieniu zlany zapomnieniem
Zostanę
Już nie krzyknę ani łzy nie złapię
Głowę na ulicy spuszczę
Utopię w rzece kałuż,
Wspomnieniami
Nakryję się deszczu zasłoną
Nie opowiem o tym nikomu
Marzenia w sercu zatrzasnę
Snami
A klucz popłynie z ludźmi
Pełnymi lecących jesiennych liści
Głuchymi na odpoczynek ulicami
Z sumieniami
Ominę ją czasu ścieżkami
Tymi listami, nigdy nie wysłanymi
Odejdę bez słowa, jakbym umarł
Szybko
Bezpowrotnie i na zawsze
Jego życiu ją powierzam
Nie mogłem dać tylko
Przyjaźni
Nigdy więcej nie
Spojrzę
Krzyknę
Opowiem
Wyślę
Dam
Wolę przepaść i być szczęśliwym
Z jej duszy radości, życia, szczęścia!
Deszcz
Deszcz, kompan przebiegły
nie trzeba płakać
sam rzęsy moczy
przysłał mi łez
na pogrążenie tysiące
każda z osobna
wyje do ucha
ulewą marzenia maca
bawi się, zatraca.
Sam jestem świecie
nikt utulić uśmiechem
spleść włosami twarze
ani powiedzieć słodko
kochanie, jestem obok
świecą dla Ciebie
czarnym czy białym
blaskiem, nie ważne
z Tobą zawsze.
Żalu krętymi ścieżkami
błądzę ulewą skąpany
skrzydła już zmokły
koniec z lataniem
snów bajecznych szybowaniem
pod płaszcz szybciej
chowam wiary skrzydła
aby już nigdy
łzami nie ociekały.
Koniec końców odbierając
ponure deszczu wodzenie
własną łzę ronię
jeszcze tak ciepło
policzkiem wolno płynie
z twarzy skacze
nawet nie krzyczy
w kałuży stygnie
ulewa szerzy zapomnienie
Oczy prędko zamykam
następnej nie pozwolę
umysł zamknięty trzymam
klękam na ziemi
dłonie skałą kaleczę
krzyczę i pękam
smutkami deszcz zalewam
stygnę i już
jej nie ma.
Troska
Spotkasz ją na końcu złotym
tylko te ostatnie są pierwsze
reszta ciągnie Cię za ręce
podrywasz nogi brnąc, oby dalej
We wspomnieniach, fatamorganach, utartych szlakach
błądzisz i przeklinasz te minione
nigdy już więcej nie eteryczne
przeszłością się nie żyje, wspominasz
Ty tylko uczysz się przeżywać
trwać w jednym złotym, ostatnim
kto kurwa wie, czy ostatnim?
a imię każdej posoką zszywane
Są szczęśliwi, którym koniec domem
zauroczeni, duszami filary rzęs zbrojący
zapamiętaj aby dotrwać do końca
zadbaj by oczy chciały świecić!
Majestat
Świat jest wszystkim co znasz
jest całością chwili która trwa
będzie pustką, której nie nazywasz
kreacją Boga, jednego któremu ufasz
jest złudzeniem, o którym milczysz
nie dziwi więc, wchodzisz weń!
Zaczynasz wędrować lądem żarliwe ukochanym
studiujesz geometrię powłoki ruchomo zastanej
szkicując zaś słowa sekretnie utkane
wymodlisz nadzieję na plony urodzajne
to co znasz jest bliżej
niech mrok rozświetli oczu blask.
Odwagą do przodu los gna
i choć myślisz żeś sam
czuwa Persefona, królowa swych łąk
a Ty uprawiasz jej majestat
by nie spadła w toń
trwała, byś pielęgnował jej plon.
Ukryty los zza nieba wzrasta
nagiego przed gai obliczem przyjmuje
tchnął życie, o starości wspomniał
dojrzały plony z miłością chowane
zostałeś sam z jej obliczem
na szczycie świata wśród słońc.
Nie budzisz się, nie musisz
tylko mocniej zaciskasz swą dłoń
drugą gładzisz delikatnie jej twarz
szukając głębi, bezkresu jej oczu
mowa jest zbędna, wystarczy spojrzenie
chwytasz jej dłoń, powoli zasypiacie...